poniedziałek, 30 lipca 2012

Mur Chiński

Witamy, wreszcie chwila na dwa słowa. Dziś zaliczylismy mur chiński, kupiliśmy wycieczkę w naszym hotelu, więc bez problemów dotarliśmy,czyli nas zawieziono autokarem. Wspinanie wzdłuż muru wymaga kondycji, momentami schody są niesamowicie strome i wielkie, wysokosc nogi Kacpra , zipalismy, mimo, iż najgorszej chyba kondycji nie mamy. Ciekawostke przekazał nam spotkamy na trasie Mongoł który mówił po polsku i mieszka na tarchominie w Warszawie, więc uważaj Polaku jak myślisz ze w Chinach to po polsku z nikim sie nie dogadasz:),ze po stronie mongolskiej muru nie ma odpływu wody, i faktycznie, sprawdzone, ma racje. Widoki piękne, na szczęście nie świeciło mocno słońce, dookoła góry, mnóstwo zieleni.Pieknie. Na dół dostaliśmy sie na dwa sposoby-ojciec z synem bobslejami, każdy w swoim pojeździe, a matka cykor zalazła po schodkach i chodniczkiem płaskim na dół. A tam, targowisko, stare chiński przy swoich straganach-owoce piękne, świeże, jakby zerwane prosciutko z drzewa, i suszone równie urodzie, miały tez przeszli rozmaite, czestowaly zachęcały , i tu Paulina wykazała sie niezwykła umiejętnością targowania:) i zakupiła dla nas 3 dorodne brzoskwinie za 10 rmb czyli około 5 zł, pojedlismy orzeszkow, a Kacper u chińczykow wytargowal piękny stempelek z napisałem swojego imienia po chińsku, za 15 zł polskich:), następnie ustalimy sie do restauracji, gdzie podano kilka talerzy, a na każdym inny rodzaj jedzenia i do tego micha ryżu, stol sie kręcił i tak sobie pokazaliśmy. I tu rownież niespodzianka, rozmawiamy ze znajomymi, obok dwóch młodych chłopaków zasiedli i jeden z nich łamaną, ale ładną polszczyzną zwrócił sie do nas. Cdn

1 komentarz: